lekka jak piórko... leciutka niczym chmurka... tak lekka jak mgiełka i jak kłębuszek wełny... w lekkości myśli... dziś sen się wyśnił... i dzisiaj niechaj się spełni... GALERIA CZTERY PLANETY
środa, 4 marca 2015
dziewczyny, jest 4 rano... oraz trzy godziny pozniej...i w poludnie... a na deser zdjecia i drobna notka nt kotow
Jeszcze czekamy na weta, cierpliwosci, :) to domena podlaska, ze jak sie umawiamy na konkretna godzine, to z dosc szerokim marginesem toleracji czasowej...
Chcialam jednak napisac kilka slow, gdyz przegladalam komentarze u Gosi i u Grazki, i co jakis czas pojawiaja sie watpliwoscie odnosnie kotow.
Wiadomo, ze moze byc roznie, kiedy Kudlatek w Nowym Domu dolaczy do juz zadomowionego stada kotow. Zawsze moze byc roznie :)
Natomiast na dzien dzisiejszy on kotow nie widzi.
Nigdy nie zdarzylo sie, by zaatakowal moje kitki, choc te walesaly sie po podworku, nawet jesli nie dzielil ich wtedy zaden plot.
Dzis nawet, wychodzac do Panaodjablek, w bramce minelismy sie z moja Niagarka, ktora nieco sie wystraszyla Kudlatka, natroszyla siersc itp. Ale on przeszedl obok niej najzupelniej obojetnie.
Nie wiem, jak bedzie przy wspolnych miskach, czy podczas pieszczot. Ale!
Ale moja Bella jak przyjechala miala jeden cel - upolowac i zezrec koty :) po tygodniu jadla razem z nimi z jednej miski. Dzis niestety wciaz przegania z podworka obce kitki, ale moje sa czescia jej rodziny.
Uwazam, ze sa takie psy, ktore sa niereformowalne - np mojej mamie pozostal "w spadku" maly terierek - pies mysliwski, niestety od mlodego szczuty na koty :(( I taki pozostal, na nieszczescie dla moich zwierzat, bo raz juz ledwo udalo nam sie kotke wyratowac z jego klow. Teraz kiedy przyjezdza mama (musi brac psa, bo nie ma z kim zostawic), koty na kilka dni laduja w kuchni letniej. Wychodza tylko wtedy, gdy pies jest pod opieka i zamkniety w domu.
Takze nie ma co projektowac na zapas :) Zwlaszcza, ze kotki Grazynki mieszkaly z psem, a ten reaguje na koty z totalna obojetnoscia. Bedzie dobrze!
(jenysss, jeszcze go nie ma... biore sie za obiad...)
......................................................
Oto psiak (Grazynka, masz juz imie dla niego?)
na podworku
oraz w sieni
(tak na marginesie, wiem, ze pomieszczenie nie prezentuje sie najlepiej, ale jeszcz nie remonowalismy, i mam nadzieje, ze sie Grazka na mnie nie obrazi za tak niewygodne i ubogie legowisko, ale psie poduchy jeszcze wilgotne po praniu)
Ciezko go sfotografowac, bo on nie odlepia sie od ciala czlowieka :)
albo skacze, albo nos lepi do reki, albo chociaz przysiadzie na stopie :)
12:30
Wet bedzie tu lada-moment. Bede robic zdjecia.
Ale przyjechal pan z jablkami (znow obwozny sklepik) i wyszlismy razem na zakupy... za bramke :)
Kudelek sie trzyma blisko, mimo ze szedl bez smyczy.
Czekal grzecznie przy nodze, az zakonczylam transakcje handlowe z Panemodjablek.
Potem poszlismy na maly spacer i bez przerwy sie ogladal, czy jestem w poblizu.
Grazynko, on powinien byc tak szczesliwy z nowego domu, ze raczej nie bedzie uciekac.
Poza tymi dwoma wyjsciami siedzi w sieni -- nie piszczy, nie sika, nie drapie drzwi. Z zalatwieniem sie czekal, az do wyjscia ze mna, a widac bylo, ze mu sie chce.
Wiadomo, na poczatku w Nowym Domku moze byc roznie. Nasz Gucio przez kilka pierwszych dni sikal z podniecenia, ze ma wreszcie swoj dom. A teraz juz tego nie robi.
Co jeszcze? Aha, bedzie go trzeba oduczyc skakania na ludzi, bo z radosci skacze na wszyskich, takze na dzieci. Dzieciom moze niechcacy zrobic krzywde, a dorosli tego z reguly nie lubia :) Panodjablek na ten przyklad nie lubi ;)
Ah. i jeszcze odnosnie robactwa. Pchly to nie najgorsza sprawa.
Zajrzalam mu, ze tak powiem, w hrm hrm ekskrementy (a moze raczej esktrementy...) i powiem szczerze, ze pchli cyrk to pikus wobec bogactwa tego mikrokosmosu zamieszkujacego niewielka brazowa planete pozostawiona na poboczu przez Kudlatka...
brrrr az mna jeszcze wzdrygnelo.
No niestety, tak to bywa z bezpanskimi psiakami :(
To tyle na razie.
Zaraz moze jakas fotke cykne :)
.........................................................
7:30
Lezy sobie spokojnie w sieni.
Za godzinke bede dzwonic do weta.
hehehe
Z okolic Puszczy Bialowieskiej, relacjonuje dla Was na zywo Aleksandra Fiospa.
.........................................................
jest 4...ale wiem, ze czekacie na wiesci i sie martwicie.
Wiec spiesze zameldowac, ze byl tu przed chwila, obudzil mnie podczas wychodzenia, wiec nie zdazylam go zlapac.
Ale to oznacza, ze znow jest u nas.
Ostatnio zarcie przymarzlo do miski, jak je wystawilam na noc, ale zaraz cos tam mu jeszcze rzuce, zeby zachecic go do pozostania do rana.
Buziaczki i spijcie spokojnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
napięcie rośnie :)
OdpowiedzUsuńale z Ciebie niemal korespondent wojenny- nadajesz prosto z linii frontu ;)
mam nadzieję, że się da złapać :)
Jest!!! ale dobra wiadomosc....
OdpowiedzUsuńkamień z serca mi spadł
OdpowiedzUsuńhahaha relacja na żywo - Ola, Ty jesteś prawdziwym korespondentem !
OdpowiedzUsuńsuper, że się znalazł !
pół interneta odetchnęło z ulgą !
Trala la la, umpa umpa, bum cyk cyk, oj dana!!!
OdpowiedzUsuńiiiii uhaha, umpaumpaumpa ...
Usuń:)))))
To taki taniec ze szczęścia.
OdpowiedzUsuńAle radość! Mamalinko dziękujemy Ci za troskę i opiekę nad Kudełkiem. Jesteś prawdziwym Aniołem.
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńO ja też od dziś czwartej buszuję:)
Lekarz umowiony.
OdpowiedzUsuńAleksandro Fiospa, CZYMAJ DZIADA !
OdpowiedzUsuńOmamuniu, jak się cieszę, i też tańcuję ze szczęścia :)))
Uściski, Olu, trzymaj rękę na pulsie (czytaj: na Kudełku). ;)
OdpowiedzUsuńfajnie by było, gdyby się mamalince udało czas zmienić( w między czasie hahaha) bo juz sama nie wiem czy ja w nocy nadaję, czy w dzień ;)
OdpowiedzUsuń:))))
Usuńsuper, że zajrzałaś w tę no kupę :) wet będzie wiedział co zrobić !
OdpowiedzUsuńOj, tak. Wet będzie wiedział co robić i niech robi! Skarpeta stawia :))
UsuńDzięki, Viki, że doniosłaś o relacji na żywo!
UsuńOch, po tych zdjęciach łzy mi poleciały!
OdpowiedzUsuńGraszko, cudowny czas przed tobą...
Kochany, śliczny piesek, ma białą końcówkę ogonka!
Dom ratuje mu życie.
I białą bródkę :))
UsuńI nad noskiem, i piwonia biała się rozkłada na czubku głowy ! Ósmy cud świata !
UsuńTeż mi od rana cóś z ócz wypływa cyklicznie :)
Siódmy cud świata ten Kudłatek. Wielkie dzięki za zdjęcia.
OdpowiedzUsuńÓsmy oczywiscie, z tej radości juz mi się wszystko plącze.
UsuńJeżu, ludzie, powinien już być po wecie, chyba umarnę od tego czekania. Niech już nie ma tych robali...
OdpowiedzUsuńOlu, a za co Ty przepraszasz ?? Kudłatemu u Ciebie tak dobrze, że Cie nie odstępuje. Zrobiłaś kawał dobrej roboty- uratowałaś mu życie, dziewczyno! Gdyby nie Ty, nikt by o nim nie wiedział i głodowałby aż do końca swego smutnego żywota. Szacun, mamlinko !!! :*
OdpowiedzUsuńPrzecież to widać od razu, że Kudłatek kocha cały świat, łącznie z kotami i ptakami. To typ psa pasterskiego. Mamalinko uratowałaś cudowną istotkę.
OdpowiedzUsuńdokladnie to samo powiedziala moja kolezanka, ktora ma stado koz i wlasnie podobnego psiaka, nawet myslala, ze to moze rodzenstwo. jakas mieszanka border collie z jakims takim owczarkiem polskim?
UsuńOlu, jakby co, to na robale już pojszło.
OdpowiedzUsuńdzieki KocHana ;)
UsuńŻeby tylko ten wet wiedział co robi, bo za dużo naraz nie można... Pchły, robale, szczepienie. Mam nadzieję, że jest godny zaufania.
UsuńNie przejmujcie się, ja zawsze muszę trochę marudzić. :)
UsuńO Matko! Ale numer! Koteczek z Kudłatkiem siedzi!
OdpowiedzUsuńWiedziałam,wiedziałam, że Kudłatek to dobry duszek.
Ja nie mogę... Te wszystkie wieści są takie wspaniałe! Kudełek z kotkami się lubi. :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak wszystko opisujesz, Olu. Widać, że znasz się na zwierzakach. :)
Pozwolę sobie westchnąć: że też ten cudny piesek przeszedł mi koło nosa! Graszko, Ty szczęściaro!
Gosieńko nie ukrywam, jestem szczęściarą
UsuńNapisz jeszcze czy mały je bardzo łapczywie?
OdpowiedzUsuńjejku, nie wytrzymam, niech już ten wet się wypowie. :))
Droga Oleńko wybacz, że dopiero teraz odpisuję, ale w pracy miałam najazd pacjentów. Juz mnie kusiło wywiesić kartke na drzwiach "Cholera - zakaźna choroba"
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za opiekę, troskę i włożone serce. Nie ukrywam, ze kiedy pierwsze emocje minęły, martwiłam się o koty. Ale jak widać niepotrzebnie. A to skakanie o którym piszesz. Znam je doskonalę. Maks tak się cieszył na mój widok, tylko że on przy Kudłaczu był wielkoludem.
Czekam na kolejne wieści.
Za wszystko serdecznie dziękuję
Olu, napisałaś "jeny, jeszcze go nie ma" i o mało nie zemdlałam, choć przeczytałam dokładnie cały wpis. Na szczęście prawie natychmiast pojęłam, że tym razem chodzi o weta. ;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, że są takie psy, którym niechęć do kotów pozostaje, przynajmniej do tych obcych. Gdy Leśka zamieszkała z nami, szybko zaakceptowała nasze koty, ale wszystkie sąsiedzkie niestety goni na drzewa i obszczekuje. Ile razy w nocy jazgocze na podsypiające na werandzie koty przechodnie, zołza jedna. Nie ma rady na nią. Krzywdy im nie robi, ale pogonić i poszczekać musi. :(
JolkoM, normalna rzecz. Moje też tak robią.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak go Graszka nazwie? Kudełek mu nawet pasuje:)
OdpowiedzUsuńMamalinko ja jestem absolutnie Tobą zachwycona!!!! Wspaniale znasz się na zwięrzetach i doskonale je rozumiesz. Dziękuję za wspaniały opis, tego co się wydarzyło. A piszesz wspaniale, z wielką klasą.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam .
Podpisuję się pod każdym słowem!
UsuńZuza, a widziałaś nowy post?
Widziałam, ale tak się zaczytałam, że podpisałam pod drugim. Zaraz i tam coś napiszę.
UsuńPozdrawiam.
Dziewczyny, jak tak czytam Wasze komentarze to zaczynam sie sama zachwycac mamalinka, kurcze co za zarabista kobieta haha
OdpowiedzUsuńdzieki za wsparcie, to dla mnie naprawde duzo.
Tak po prawdzie to Wy pomoglyscie mi uporac sie z problemem :)
mialam ciagle 4 psy na podworku :) i dziury w plotach, przesuwane skrupulatnie, jesli ktoras udalo sie w miedzyczasie zalatac :)
Wielkie Dzieki jeszcze raz, ja juz musze odpoczac :)