wtorek, 29 kwietnia 2014

łyżka od faceta dla faceta

łyżka do sałatek.
no chyba że ktoś ma taki rozdziaw paszczy to i do jedzenia zupy...
żarcik ;)

jak w temacie - dla faceta (jedziemy dziś do znajomego na urodzinki pod chmurką) od faceta (czyli mąż zamknięty na kilka ładnych godzin w warsztacie z dłutkami i silnymi ręcyma ;)

drewno jesionowe, oliwiona







  
piękna dziś pogoda, w domu pachnie syropem sosnowym...  hmmm :)

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

ale :) czyli zapominając o wszystkim, co napisałam w poprzednim dzisiejszym poście

jest tak wiele spraw, za które odczuwam wdzięczność.
wdzięczność, która rozpiera serce, a ono pęcznieje, jak pączek na gałązce jabłoni...

wstajemy ok 7, czasem 8 rano. wcześniej się nie da ;)
dwa skrzaty pakują się nam do łóżka. ciasno.
zimne nóżki szukają ciepłych miejsc, rozczochrane włosy gilgoczą w ucho i policzek.
poważne pytania i refleksje 3- i prawie 6-latki... wymyślane na bieżąco "sny", sprzeczki, która pochodzi z krainy wróżek, a która z krainy jednorożców. recytowane z pamięci teksty z bajek. i zdania, które w naszej rodzinie mają swoje trochę inne znaczenie "Ale nie powiesz małpie?" Co by zrobił Gaj?" będę się ubiegać o prawo do własnej ręki..."

po wygrzebaniu się z łóżka i wyjściu na dwór wita nas rżenie dobiegające z zagrody. mruczące ocieranie o nogi. i trzy roześmiane kołyszące się ogony.
siano, czasem spacer z psami po lesie, dojenie kóz, skrzypiąca studnia i odgłos chlupania, kiedy wyciąga się z niej pełne wody wiadro. nawet zbieranie złotych "ciasteczek" końskich ;)
wszystko nabiera takiego fajnego blasku. zupełnie inny wymiar życia.
kiedy wracam z garnuszkiem ciepłego jeszcze mleka, nad dachem unosi się szara wstążeczka.
piec rozpalony. rumiane wróżki czekają na jaglankę z łyżką jagód i kapką świeżego mleczka.

a potem czas się rozpędza.
obecnie spędzamy całe dnie w ogrodzie. kiedy wieczorem zamykam oczy widzę korzenie perzu.
nie szkodzi.
tyle pracy już zostało zrobione. w kolejne kąciki wchodzi ład i porządek, zmaterializowana myśl.

pod jabłonką będzie kącik truskawkowy. miejsce do posiedzenia i napicia się lemoniady albo koktajlu owocowego.
pod dębem miejsce na refleksję, odpoczynek, oparcie się plecami o szorstką korę.
skrzynki na pomidory przygotowane.
okrągła podwyższona i pleciona grządka jak mozaika już obsadzona ziółkami.
grządki nabierają kształtu.

folia o okrągłej podstawie czeka już tylko na okrywę a w tym tygodniu na pierwszych mieszkańców.

wiele fajnych małych spraw się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku dni :)
znalazłam "klucz" do Maciejki - kozy, która nie pozwalała się dotknąć :)
Jagódzia zaczyna dawać mleko, choć nie jest kotna :)
gdzieś w ogrodzie zamieszkał jeż :)
zrobiłam pierwszy twarożek z kefirku z Tybusia i wyszedł arcypysznie! z suszonymi pomidorami, szczypiorkiem, prażonym sezamem. hmmmmm


kilka dni temu, jadąc rowerem serce mi powiedziało dwa słowa: "marzyć świadomie" .

no to marzę świadomie.



mit Podlasia ...czyli trochę smutno... ale będzie też i "ale..."

mit Podlasia.
skąd taki post? skąd nutka smutku towarzysząca mi dość długo dziś?
ano!
(dialogi w wersjach uproszczonych)

-chcę od pana tę kłodę kupić, barć zrobię i pszczoły będę hodować. pani Ania mówiła, żeby z panem to załatwiać. 
- dobra, 200 zł.
- a nie szkoda w ogóle takie piękne drzewa ścinać?
- nie szkoda. kapitał, kapitał się liczy.

no tak...

- pani Aniu, proszę mi prawdę powiedzieć. wy czymś podlewaliście te drzewa, żeby wyschły? ja przecież wiem, że tak się robi.
- no co pani?! (rumieniec...)
- ale naprawdę! przecież jak ja tam pszczoły wsadzę, to mi pomrą, a i dzieciom nie będę takiego miodu dawać. nawet jeśli pani czymś podlała, to my coś innego z tego zrobimy, ławę lub inny mebel... niech pani powie prawdę.
- nie, no naprawdę. (nie patrzy nawet w oczy). przecież one stare już były, 50 lat (2 jesiony i 2 topole), wyschły.

jasne...

- na pole już pan jeździ?
- no tak, listki sprawdzam, do czwartego, potem za późno.
- leje pan czymś pole?
- taa, herbicydem, randapem. bez tego to nic już nie urośnie.
- kiedyś jakoś rosło.
- ale mało było!
- ale przecież randap szkodliwy jest.
- a gdzie tam! on tylko blokuje rozwój chwastów. jak w geodezji pracowałem, to też kazałem im zawsze rowy randapem lać, inaczej to chwastów nie wyplewisz. (wspomnę, że to bliskie okolice Puszczy Białowieskiej...).
- a ja oglądałem film o randapie. nawet wycofali z ulotek informację, że jest biodegradowalny.
- a skąd! nieszkodliwy jest. tylko chwasty blokuje. a tamte drzewa to jak pan myśli, czym polane, żeby wyschły? wystarczy raz koło kory i załatwione.

ręce opadają.
...............................

:(
sąsiadka za płotem tej wiosny wytępiła mech jakimś dziadostwem. zrobi to pewnie jeszcze nie raz, bo posadziła sobie tuje wokół podwórka i trawa nie bardzo chce koło nich rosnąć, zwłaszcza w cieniu za domem.

wokół wioski pola pryskane round'upem. skąd wiemy? bo podejrzanie wyglądają nagle i równomiernie wysychające połacie ziemi.

na żywność "w miarę" można liczyć od biedaków, których na herbicydy i nawozy sztuczne nie stać.

albo wykupić w miarę duży kawał ziemi, obsadzić głogiem i liczyć, że samemu się wszystko ogarnie - łąki, owies dla zwierząt itp.

wbrew pozorom Podlasie w tych okolicach, jest za bogate na to, by mieć czystą ekologicznie ziemię.
:((

.........................
ale jest i ale




wtorek, 15 kwietnia 2014

łóżka dla dziewczynek...

... w nowym pokoiku.

dziś oficjalne otwarcie pokoju dziecięcego :) i pierwsza próba łóżkowa - zaliczona z resztą całkiem pozytywnie.

łóżeczka czekały na tasiemki, które z kolei czekały na porządek w pokoju.
tak samo na swoją firankę czekał regał na ubrania.
i chyba podświadomie my czekaliśmy na tak deszczową wiosenną pogodę :)
płotów robić nie można, w grządkach też grzebać nie ma co, kiedy deszcze się po czapce leje.
no i tak wykorzystaliśmy ten środek kwietnia-pletnia.

poniżej zdjęcia z pokoiku. niestety robione wieczorem, więc kolory są zniekształcone.
ale nie mogłam się oprzeć pokusie pokazania :)

łóżka
zrobione z jesionu w całości. oliwione.
na szczebelkach położyliśmy matę kokosową, a na macie koc wełniany.
chcieliśmy jeszcze materacyk z gorczycy zrobić, ale to jeśli już, to musi poczekać na zimę ;)
regały
na zabawki i książki - z klonu (pozostałości z podłogi) i sosny.
na ubrania - z klonu i góra jesionowa, która mi się szalenie podoba
.



w dziennym świetle - wiadomo- pokój wygląda przytulniej, kolory są cieplejsze i łagodniejsze.
ale zadowolona jestem. jeszcze tylko kwiatów bym dodała - na razie każdy centymetr parapetu zamieszkują siewki :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

pożar w burdelu...

wybaczcie ten wulgaryzm ;) ale nie znajduję innego określenia.
gdybym pisała dwa dni temu, pewnie zamieściłabym filmik z piosenką "love is in the air".
a to dlatego, że w niedzielę przyjechał Cygan - śmieszny i wyjątkowo przyjazny dla człowieka koziołek - amant dla naszych młodych kózek.

ale w niedzielę nie pisałam postu. w poniedziałek też nie.
piszę dziś.
i dziś temat jest jak wyżej, a piosenki nie będzie ;)

jest pożar w b..lu.. oj jest. ciężko nam to ogarnąć wszystko.
tylko humor pozwala przetrwać ten czeski film przy zdrowych zmysłach -
otóż-

Cygan przyjechał, ale bardziej interesuje go chodzenie za człowiekiem (jakimkolwiek, może być 110 cm wzrostu mojej córki) niż nasze kozy.
kozy.. hmm Jagódzia boi  się nowego kolegi, unika go jak ognia, i patrząc mi w oczy daje do zrozumienia, że "Mamuś, ale ja nie lubię chłopaków" jak zwykle zapewniają mnie moje córki.
Balbiśka boksuje kolegę i zdaje się, że nie bardzo ma chęć na amory.
Cygan rzecz jasna ma to w głębokim poważaniu.
natomiast oszalała Maciejka, która nie bacząc na wciąż trwający urlop macierzyński, dostała rujki i...no wiecie, jak się zachowuje koza w rui.
a na domiar tego wszystkiego  jej dwumiesięczni synkowie zakochali się w swej mamie. a prawdę mówiąc ten wyższy zakochał się w Maciejce, a ten mniejszy w swoim starszym bracie...

no i jak tu nazwać to co się dzieje??

nie mam nawet siły fotki wysyłać.
ehhh
trzymanko!

środa, 2 kwietnia 2014

stół kuchenny

czyli właściwie debiut mężowski na blogu :D

mam zaszczyt zaprezentować nasz stół kuchenny.
już jego fragment był pokazany jakiś czas temu, dziś przed wami w całej okazałości.

stół z klonu (nogi z sosny), malowany i lakierowany.
wysokość 80 cm
blat 120cmx 65cm

ta daaam :)

w ogóle:






 i w szczególe:





i z modelką ;) :


a tu w domu :)





a co poza tym?
robiliśmy dziś ogrodzenie wokół łąki za stodołą.
sąsiad pozwolił połączyć się z jego łączką :) dzięki Bogu, bo u nas na ugorze to nawet trawy za bardzo nie ma, a u niego zielona i soczysta :)
wynik dzisiejszy to 26 dziur 70 cm głębokości (ja) i 16 słupków pionowych (monsz), więc urobiliśmy się dziś nieźle. padniemy pewnie zaraz po dzieciach czyli za jakąś godzinkę i prześpimy tę noc twardym snem sprawiedliwego...
a jutro? na jutro zostało wykopanie ostatnich ok 7 dziur, cięcie i wkopanie pozostałych beli, bo i łatanie ogrodzenia żerdziami.
a najpóźniej pojutrze ma przyjść pastuch elektryczny.
no iiiiii jeszcze w piątek przyjedzie koziołek do Jagódki i Balbiny :) będzie się działo... oj będzie...

padam, zmykam, pozdrawiam!