jest tak wiele spraw, za które odczuwam wdzięczność.
wdzięczność, która rozpiera serce, a ono pęcznieje, jak pączek na gałązce jabłoni...
wstajemy ok 7, czasem 8 rano. wcześniej się nie da ;)
dwa skrzaty pakują się nam do łóżka. ciasno.
zimne nóżki szukają ciepłych miejsc, rozczochrane włosy gilgoczą w ucho i policzek.
poważne pytania i refleksje 3- i prawie 6-latki... wymyślane na bieżąco "sny", sprzeczki, która pochodzi z krainy wróżek, a która z krainy jednorożców. recytowane z pamięci teksty z bajek. i zdania, które w naszej rodzinie mają swoje trochę inne znaczenie "Ale nie powiesz małpie?" Co by zrobił Gaj?" będę się ubiegać o prawo do własnej ręki..."
po wygrzebaniu się z łóżka i wyjściu na dwór wita nas rżenie dobiegające z zagrody. mruczące ocieranie o nogi. i trzy roześmiane kołyszące się ogony.
siano, czasem spacer z psami po lesie, dojenie kóz, skrzypiąca studnia i odgłos chlupania, kiedy wyciąga się z niej pełne wody wiadro. nawet zbieranie złotych "ciasteczek" końskich ;)
wszystko nabiera takiego fajnego blasku. zupełnie inny wymiar życia.
kiedy wracam z garnuszkiem ciepłego jeszcze mleka, nad dachem unosi się szara wstążeczka.
piec rozpalony. rumiane wróżki czekają na jaglankę z łyżką jagód i kapką świeżego mleczka.
a potem czas się rozpędza.
obecnie spędzamy całe dnie w ogrodzie. kiedy wieczorem zamykam oczy widzę korzenie perzu.
nie szkodzi.
tyle pracy już zostało zrobione. w kolejne kąciki wchodzi ład i porządek, zmaterializowana myśl.
pod jabłonką będzie kącik truskawkowy. miejsce do posiedzenia i napicia się lemoniady albo koktajlu owocowego.
pod dębem miejsce na refleksję, odpoczynek, oparcie się plecami o szorstką korę.
skrzynki na pomidory przygotowane.
okrągła podwyższona i pleciona grządka jak mozaika już obsadzona ziółkami.
grządki nabierają kształtu.
folia o okrągłej podstawie czeka już tylko na okrywę a w tym tygodniu na pierwszych mieszkańców.
wiele fajnych małych spraw się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku dni :)
znalazłam "klucz" do Maciejki - kozy, która nie pozwalała się dotknąć :)
Jagódzia zaczyna dawać mleko, choć nie jest kotna :)
gdzieś w ogrodzie zamieszkał jeż :)
zrobiłam pierwszy twarożek z kefirku z Tybusia i wyszedł arcypysznie! z suszonymi pomidorami, szczypiorkiem, prażonym sezamem. hmmmmm
kilka dni temu, jadąc rowerem serce mi powiedziało dwa słowa: "marzyć świadomie" .
no to marzę świadomie.
Pięknie potrafisz opisać codzienność :) Również żyjemy marzeniami - w znaczeniu, które znasz i które ma moc spełniania ;)
OdpowiedzUsuń:D dokładnie tak!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam was cieplutko!
Się rozmarzyłam... ale macie fajowo :) marzę o takim życiu ale odwagi brak...
OdpowiedzUsuńbardzo lubię Twój styl pisania, taki lekki i obrazowy
zdjęcia piękne! a ten twarozek z sezamem wygląda obłędnie pysznie :)
:) i rzeczywiście był obłędnie pyszny :) już szykuję kefirek na kolejne twarożki
UsuńBardzo bogaty ten twarożek. Wygląda interesująco.
OdpowiedzUsuńFajnie... ja wstaję po 5... ot tak... jestem rannym ptaszkiem... normalnie już dawno śpię, ale dziś jakoś mi markotno i szukam pokrzepienia dla duszy :) I chyba znalazłam... Czasami spotykamy kogoś niby przypadkowo ale w najlepszym momencie :))) Tak jak ja ten blog...
OdpowiedzUsuńFajnie... ja wstaję po 5... ot tak... jestem rannym ptaszkiem... normalnie już dawno śpię, ale dziś jakoś mi markotno i szukam pokrzepienia dla duszy :) I chyba znalazłam... Czasami spotykamy kogoś niby przypadkowo ale w najlepszym momencie :))) Tak jak ja ten blog...
OdpowiedzUsuń