piątek, 31 stycznia 2014

byle do W!

aparat - u lekarza,
komputer - zawalony reklamami i innym dziadostwem, wścieklizny dostać można,
pralka - zamarzła w przedsionku, czekam na wiosnę, żeby galoty móc wyprać,
maszyna do szycia - na rehabilitacji, może za kilka dni wróci, może też będzie działać,
nawet igły do filcowania mi się trzaskają jedna po drugiej,
jedna kura padła dziś ofiarą krogulca (pożerał ją ponad godzinę pod płotem koło stodoły. niby też przyroda, i coś jeść musi. ale dlaczego akurat moje kurki??)
wicher rozwala nam ogrodzenia, tak, no niestety, może na wiosnę postawimy nowe. więc większość czasu 00038481 psy siedzą w domu, bo jeden z nich przecież to zapalony podróżnik...
obce wałęsające się psy łażą mi po ogrodzie zostawiając brązowe i wątpliwego aromatu ślady swej bytności (a te moje latawice dwie zamiast przegonić intruzów to stoją głupio i merdają ogonami! co za wstyd!)
przyrost naturalny wciąż z kaszlem, w takim wypadku nie wychodzimy na dwór na to mrozisko, kisząc się w naszej jednej kuchni,
no i gdzieś mi wsiąkły kalendarze z dniami siewów, nie mogę się do nich dokopać.
yyy czy o czymś jeszcze zapomniałam?
ehh :)
byle do W!
:)
 na poprawę nastroju coś starego, aniołek:
aniołek na drewnie, "wyskrobany" dremelem i pomalowany akrylami. do zawieszenia na łańcuszku nad drzwiami. pierwszy.
:)
pozdr.

5 komentarzy:

  1. Takie to uroki podlaskiej zimy... Nam też w pierwszych latach zamarzało, co się dało. Głównie rury w różnych głupich miejscach, raz pękły i odtajały, kiedy nas nie było, to dom był wody pełen, po kostki. A na dworze śnieżyca! Kurek zimą bym nie wypuszczała z kurnika, krogulce i inne jastrzębie strasznie zażarte wtedy są. No i pranie kiedyś przez pół roku robiłam w rękach. Ech, dawne dzieje! A aniołek jest wspaniały, ma w sobie to coś. Podobał mi się od pierwszego wejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cześć kochana :)
      no tak, my trochę poniewczasie, ale też zdecydowaliśmy, żeby inwentarz w pomieszczeniach trzymać. dziś to się i tak wszystko pochowało. tylko ta jedna nieszczęsna kurka... a radził kolego-brat Węgierski Jastrząb, co by bunkry porobić. jak nieco odtaje to trzeba będzie i kurnikowym wybiegiem się zająć.
      nie zazdroszczę doświadczeń :) zresztą jak wiesz mam podobne ;)))
      a aniołek niestety (a może stety, bo podarowany) został w DE. ale pewnie nowe wkrótce się pojawią, bo się fajnie je robiło. trochę tym dremelkiem też popracować bym chciała.
      pozdrawiam cię ciepluchno!

      Usuń
  2. Mamalinko, zamarzniętej pralki jeszcze nie widziałam ale domyślam się że to nie jest nic miłego.
    Ciepło Cię pozdrawiam .
    Powiem Ci coś na ucho: bardzo, bardzo dużo myślę o tych pustostanach.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Asieńko :) myśl kochana, myśl, ja wiem, że do bloku już nie wrócę. i jeśli ty masz takie pragnienie, to nie ma co dręczyć serca. obserwuję, że coraz więcej osób tak myśli i robi wypad na wieś. my tu mamy wielu znajomych, głównie młodzi ludzie z małymi dziećmi, ale nie tylko :)
    jeśli będziesz kiedyś potrzebowała pomocy z szukaniem miejsca, albo chociaż miejsca na bazę wypadową - daj znać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bardzo dziękuję. Myślę że gdy serca będą gotowe na pewno skorzystamy

      Usuń


Dziękuję za komentarze! :)