czwartek, 30 kwietnia 2015

sosnowo witam was :)

Kilka spraw.

Po pierwsze bardzo dziękuję za to, że się interesujecie, pytacie, czy wszystko gra, jak się mam i czemu ucichłam na blogu. To wspaniałe doświadczyć czegoś takiego -troski znanych sobie mniej lub bardziej ludzi.  Dziękuję, u mnie dobrze, tylko dużo pracy. Cytując Kazika "wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni, gdy nie ma dzieci w domu to..." można umyć podłogi, ogrodzić łąkę i wykarczować ogród :) Wykorzystałam ten czas "ferii" u babci na maksa, co czuję najdotkliwiej w kręgosłupie i kolanach :)

Dalej.
Kózelki rosną jak na drożdżach. To już nie małe słodkie bobaski, tylko rozbrykane podlotki :)
Najbardziej pieszczotliwy jest Czaruś, najbardziej nieśmiała Myszka. Moja ulubienica to Perełka. Nic na to nie poradzę, że są zwierzęta, które jakoś tak z marszu kradną moje serce bardziej niż inne.
To niebywałe obserwować te zwierzaki i widzieć tak różne charaktery, temperamenty, sympatie i antypatie, spryt i "pomyślunek".

Kilka fotek sprzed tygodnia, bo dziś bateria mi padła od aparatu, a mam trochę pracy w ogrodzie, nie wiem, czy znajdę go na pstrykanie zdjęć.

Kiedy mama pracuje...

... dzieciarnia szaleje...
Niezależnie od wieku...

 ... czy gatunku :)


Cóż jeszcze...
Pamiętacie może  Muchę w grochy, która wyfrunęła do Betsypetsy?
Na życzenie pewnej Pani :) powstała Muszka Broszka.
Tu jeszcze bez skrzydełek, ale już od wczoraj jest gotowa i wkrótce (moooże dziś lub jutro??) wrzucę aktualne fotki.



Aha.
Niedawno dowiedziałam się, dlaczego zioła tak słabo działają.
Otóż okazuje się, że firmy przetwarzające ziółka, najpierw wyciągają wyciągi (masło maślane), a następnie z tego, co zostanie z takiej na przykład pokrzywy, robią susz. Czyli jak nazwał to pewien pan od medycyny chińskiej, kupujemy w torebeczce wysuszoną trawę. A ja to sama dla siebie nazwałam ziołowe wiórki, lub jak w temacie, ziołowy recykling.
Jak widać recykling owszem, zacna czynność w duchu ekologii, ale nie zawsze sam wyraz oznacza to samo.

Dla kontrastu, choć wciąż w temacie ziółek.
Mój dom od kilku dni pachnie lasem. Zbieram pączki sosny, z części gotuję syrop, a reszta suszy się powoli na zapiecku.Obok sosny suszą się już jasnota purpurowa i bluszczyk kurdybanek.

I tu niespodzianka z sosny :) w sensie dosłownym "z".



Jak to się mówi? Tym optymistycznym akcentem :)
Buziaczki!!

23 komentarze:

  1. Relacja z sosny całkiem oryginalna :))) Przypomniałaś mi, że pączki sosny trzeba już zbierać ! Kózki śliczne ! I fajnie, że u Ciebie wszystko ok. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) relacja z sosny z lekkim przymrużeniem oka :))
      Kózie kochane są, uwielbiam je głaskać i po prostu pogapić się na nie, widziałam jak się rodziły, doświadczyłam śmierci jednego, teraz obserwuję je, jak rosną, mężnieją, to lubię w życiu na wsi
      :) Pozdrówka!

      Usuń
  2. Ciekawa relacja. Mamalinka to zawsze coś oryginalnego wymyśla.
    Ale kózki urosły i konik nie odjechał.
    Świetna ta nowa mucha.
    Fajnie, że się odezwałaś.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konik nie wyjechał, bo czasem tak właśnie wychodzi, że w poniedziałek coś jest pewne a we wtorek pewne jest coś innego. I w sumie ciężko mieć nawet do kogokolwiek jakiekolwiek pretensje. Dziś wciąż jest z nami, w głębi serca cieszę się, bo wtopił się w tą naszą zagrodę, jest częścią stada, wujkiem i niańką, kumplem i współtowarzyszem w psotach i łobuzerstwie :) i stał się pieszczochem, jak te moje kozy. Kiedy "przyłapię" go jak leży (np wieczorem, lub wcześnie rano) to nie zrywa się już na równe nogi, tylko daje się miziać i sam też tulisię do ręki. Ohh nie chcę myśleć na razie o żadnym rozstaniu.
      Ja też Cię cieplutko pozdrawiam!

      Usuń
    2. A to dopiero pieszczoch. Kozy też go na pewno lubią. Fajnie byłoby żeby mógł u Ciebie zostać na zawsze. Bez niego stado nie byłoby takie fantastyczne. Zaciekawiło mnie jak z nim łobuzujesz, no bo że posty pomaga pisać zrozumieć mogę.

      Usuń
    3. Tylko Maciejka nie lubi Brylka, ale ona nie lubi nikogo :) taki typ ;)

      On ze mną nie łobuzuje, tylko z kozami :)
      Przy pisaniu postów pomaga jako natchnienie i muza :) ale za to w PSOTach bierze udział czynny, a nawet rzekłabym jest często ich prowodyrem, np. tylko on dosięgnie do haczyka na drzwiach stodoły, więc często otwiera drzwi i całą hałastrą wpadają do środka i zażerają się sianem, zostawiając w zamian (dla mnie do sprzątania) "pączki" i "rodzynki w czekoladzie"... Taki to urwis...

      Usuń
    4. No to rzeczywiście łobuziak z niego jak haczyk zdejmuje. Mądrala. Niemożliwe byłoby go nie kochać.

      Usuń
  3. A wiesz, że nie należy kupować mielonych przypraw? Dosypują tam zmielonej kaszy jęczmiennej, albo innego zmielonego zboża. Tylko ziarniste!
    Nie mogę zgłębić tematu np. oregano. To, które rośnie w ogrodzie po wysuszeniu pachnie zupełnie inaczej i mniej intensywnie, niż to kupione w sklepie. Teorię mam taką: wysysają z niej olejki i aromaty, a potem dopachniają sztucznie. Bo jak inaczej to wytłumaczyć?
    Nie masz pojęcia jak się cieszę patrząc na Twoje zwierzaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OOO o przyprawach nie słyszałam wcześniej, ale dlaczego wcale mnie to nie dziwi?? Natomiast wiem już, że nie będę więcej kupować kakao (z biedronki między innymi i jeszcze jakieś, ale nie pamiętam nazwy), bo kakao tam jak na lekarstwo natomiast dodają tam czegoś, może mąki ziemniaczanej, bo od razu gęste się robi (to z biedry), albo w ogóle nie ma smaku niezależnie od ilości wsypanego proszku (to drugie, może też z jakąś kaszą??) Niedawno kupiłam surowe ziarna kakao, trochę drogie, ale jak się je tuż przed konsumpcją zmieli to mają zupełnie inny smak!

      Z oregano ciekawe spostrzeżenie, sprawdzę na swoim, nie zdziwiłabym się jednak, gdyby było tak jak piszesz :) Dzisiejszy świat stanął do góry nogami w pewnych aspektach..
      Buziaki!

      Usuń
    2. Kakao tylko z wiatrakiem na opakowaniu, bardzo ciemne i aromatyczne.

      Usuń
    3. tak tak! też to lubię! nawet wedel moim zdaniem "podrasowany" jest.

      Usuń
  4. u mnie jeszcze pączków nie ma. Będzie z nich nalewka i syrop. Dziś zbierałam kwiatki forsycji. W maju będzie jeszcze lilak, czarny bez, pokrzywa i liście mniszka. Kwiatów niestety mało w tym roku...Mam jeszcze sporo glistnika i przytulię. Glistnika sie trochę obawiam. Stosuje tylko na kurzajki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, o kwiatkach forsycji nie pomyślałam, ale dzięki za informację, już doczytałam na Twoim blogu (że też dopiero teraz tam zajrzałam?? - ehh chroniczny brak czasu..)

      Glistnika też jeszcze nie piłam, choć w zeszłym roku pewna zielarka mi zaleciła.. W tym roku na pewno zbiorę i na pewno pić będę, bo wyszły mi sprawy wątrobowe. Owa zielarka (Wiedźma) powiedziała fajną rzecz, że dokładnie takie rośliny potrzebuję, jakie rosną w moim otozeniu, a u nas mnóstwo glistnika.
      Mówi się, że on toksyczny, ale myślę sobie, że to kwestia samoobserwacji, zaczynając od niewielkich ilości, trzeba czuwać, jak reaguje ciało. Z Twoich wpisów na blogu wnioskuję, że masz sposoby, by sprawdzić, jaką korzyść może przynieść Ci to ziółko :)))
      Pozdrawiam :))

      Usuń
  5. Agata, co robi się z kwiatków forsycji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana, pewnie już zajrzałaś, ale jak nie, to wskocz na bloga Agaty, tam napisała o forsycji. No pacz, rośnie toto sobie, kwitnie, a człekowi do głowy nie przyjdzie, by zebrać i wykorzystać!

      Usuń
  6. Kózki rozbrajające są , koniś też. To wielka radość móc je obserwować na co dzień. Fajna sosnowa relacja:))) Dobrze, że się odezwałaś, też zaglądałam i sprawdzałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) pozdrawiam Cię słonecznie i forsycjowo-czeremchowo (kwitną!)

      Usuń
  7. bardzo sympatyczne i twórcze jest te Twoje "szurnięcie" więc nie przestawaj :)

    OdpowiedzUsuń
  8. zapomniałam dodać, że muchy cuuuudne, obie! :) że o rozbrykanych czworonożnych nie wspomnę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Dzięki, mam nadzieję, że nowa właścicielka będzie też zadowolona z muszki.

      Usuń
  9. Lubie Twój blog mamalinko,często zaglądam,choc nie zawsze zostawiam słowo. Piękne masz kózki a konik jak się patrzy. A może wiesz,jakie zioła złagodzą ból kręgosłupa i kolana? Pozdrawiamy pięknie kocia Frania i ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj Kociafranio :)) miło Cię usłyszeć (przeczytać) i poznać.
      Trudno mi powiedzieć, jakie ziółka, pewnie najlepiej byłoby znaleźć przyczynę tego bólu.
      Co mogę tak od siebie poradzić to picie na czczo wody z octem jabłkowym (najlepiej swoim domowej roboty, bo z kupnym to trzeba uważać na ten o smaku jabłkowym...) i smarowanie bolącego kolana tym octem. Długoterminowo powinno pomóc na ogólne odtrucie organizmu, ale jak powiedziałam wcześniej, dobrze byłoby dać się obejrzeć MĄDREMU lekarzowi. Jeśli jesteś z Podlasia, to znam panią dr z Białegostoku, którą mogę polecić. Sama będę wiozła do niej moje dziewczynki.

      Usuń
  10. Uśmiałam się z relacji z sosny :))))

    OdpowiedzUsuń


Dziękuję za komentarze! :)