Po pierwsze bardzo dziękuję za to, że się interesujecie, pytacie, czy wszystko gra, jak się mam i czemu ucichłam na blogu. To wspaniałe doświadczyć czegoś takiego -troski znanych sobie mniej lub bardziej ludzi. Dziękuję, u mnie dobrze, tylko dużo pracy. Cytując Kazika "wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni, gdy nie ma dzieci w domu to..." można umyć podłogi, ogrodzić łąkę i wykarczować ogród :) Wykorzystałam ten czas "ferii" u babci na maksa, co czuję najdotkliwiej w kręgosłupie i kolanach :)
Dalej.
Kózelki rosną jak na drożdżach. To już nie małe słodkie bobaski, tylko rozbrykane podlotki :)
Najbardziej pieszczotliwy jest Czaruś, najbardziej nieśmiała Myszka. Moja ulubienica to Perełka. Nic na to nie poradzę, że są zwierzęta, które jakoś tak z marszu kradną moje serce bardziej niż inne.
To niebywałe obserwować te zwierzaki i widzieć tak różne charaktery, temperamenty, sympatie i antypatie, spryt i "pomyślunek".
Kilka fotek sprzed tygodnia, bo dziś bateria mi padła od aparatu, a mam trochę pracy w ogrodzie, nie wiem, czy znajdę go na pstrykanie zdjęć.
Kiedy mama pracuje...
... dzieciarnia szaleje...
Niezależnie od wieku...
... czy gatunku :)
Cóż jeszcze...
Pamiętacie może Muchę w grochy, która wyfrunęła do Betsypetsy?
Na życzenie pewnej Pani :) powstała Muszka Broszka.
Tu jeszcze bez skrzydełek, ale już od wczoraj jest gotowa i wkrótce (moooże dziś lub jutro??) wrzucę aktualne fotki.
Aha.
Niedawno dowiedziałam się, dlaczego zioła tak słabo działają.
Otóż okazuje się, że firmy przetwarzające ziółka, najpierw wyciągają wyciągi (masło maślane), a następnie z tego, co zostanie z takiej na przykład pokrzywy, robią susz. Czyli jak nazwał to pewien pan od medycyny chińskiej, kupujemy w torebeczce wysuszoną trawę. A ja to sama dla siebie nazwałam ziołowe wiórki, lub jak w temacie, ziołowy recykling.
Jak widać recykling owszem, zacna czynność w duchu ekologii, ale nie zawsze sam wyraz oznacza to samo.
Dla kontrastu, choć wciąż w temacie ziółek.
Mój dom od kilku dni pachnie lasem. Zbieram pączki sosny, z części gotuję syrop, a reszta suszy się powoli na zapiecku.Obok sosny suszą się już jasnota purpurowa i bluszczyk kurdybanek.
I tu niespodzianka z sosny :) w sensie dosłownym "z".
Jak to się mówi? Tym optymistycznym akcentem :)
Buziaczki!!
Relacja z sosny całkiem oryginalna :))) Przypomniałaś mi, że pączki sosny trzeba już zbierać ! Kózki śliczne ! I fajnie, że u Ciebie wszystko ok. :)
OdpowiedzUsuń:)) relacja z sosny z lekkim przymrużeniem oka :))
UsuńKózie kochane są, uwielbiam je głaskać i po prostu pogapić się na nie, widziałam jak się rodziły, doświadczyłam śmierci jednego, teraz obserwuję je, jak rosną, mężnieją, to lubię w życiu na wsi
:) Pozdrówka!
Ciekawa relacja. Mamalinka to zawsze coś oryginalnego wymyśla.
OdpowiedzUsuńAle kózki urosły i konik nie odjechał.
Świetna ta nowa mucha.
Fajnie, że się odezwałaś.
Serdecznie pozdrawiam.
Konik nie wyjechał, bo czasem tak właśnie wychodzi, że w poniedziałek coś jest pewne a we wtorek pewne jest coś innego. I w sumie ciężko mieć nawet do kogokolwiek jakiekolwiek pretensje. Dziś wciąż jest z nami, w głębi serca cieszę się, bo wtopił się w tą naszą zagrodę, jest częścią stada, wujkiem i niańką, kumplem i współtowarzyszem w psotach i łobuzerstwie :) i stał się pieszczochem, jak te moje kozy. Kiedy "przyłapię" go jak leży (np wieczorem, lub wcześnie rano) to nie zrywa się już na równe nogi, tylko daje się miziać i sam też tulisię do ręki. Ohh nie chcę myśleć na razie o żadnym rozstaniu.
UsuńJa też Cię cieplutko pozdrawiam!
A to dopiero pieszczoch. Kozy też go na pewno lubią. Fajnie byłoby żeby mógł u Ciebie zostać na zawsze. Bez niego stado nie byłoby takie fantastyczne. Zaciekawiło mnie jak z nim łobuzujesz, no bo że posty pomaga pisać zrozumieć mogę.
UsuńTylko Maciejka nie lubi Brylka, ale ona nie lubi nikogo :) taki typ ;)
UsuńOn ze mną nie łobuzuje, tylko z kozami :)
Przy pisaniu postów pomaga jako natchnienie i muza :) ale za to w PSOTach bierze udział czynny, a nawet rzekłabym jest często ich prowodyrem, np. tylko on dosięgnie do haczyka na drzwiach stodoły, więc często otwiera drzwi i całą hałastrą wpadają do środka i zażerają się sianem, zostawiając w zamian (dla mnie do sprzątania) "pączki" i "rodzynki w czekoladzie"... Taki to urwis...
No to rzeczywiście łobuziak z niego jak haczyk zdejmuje. Mądrala. Niemożliwe byłoby go nie kochać.
UsuńA wiesz, że nie należy kupować mielonych przypraw? Dosypują tam zmielonej kaszy jęczmiennej, albo innego zmielonego zboża. Tylko ziarniste!
OdpowiedzUsuńNie mogę zgłębić tematu np. oregano. To, które rośnie w ogrodzie po wysuszeniu pachnie zupełnie inaczej i mniej intensywnie, niż to kupione w sklepie. Teorię mam taką: wysysają z niej olejki i aromaty, a potem dopachniają sztucznie. Bo jak inaczej to wytłumaczyć?
Nie masz pojęcia jak się cieszę patrząc na Twoje zwierzaki!
OOO o przyprawach nie słyszałam wcześniej, ale dlaczego wcale mnie to nie dziwi?? Natomiast wiem już, że nie będę więcej kupować kakao (z biedronki między innymi i jeszcze jakieś, ale nie pamiętam nazwy), bo kakao tam jak na lekarstwo natomiast dodają tam czegoś, może mąki ziemniaczanej, bo od razu gęste się robi (to z biedry), albo w ogóle nie ma smaku niezależnie od ilości wsypanego proszku (to drugie, może też z jakąś kaszą??) Niedawno kupiłam surowe ziarna kakao, trochę drogie, ale jak się je tuż przed konsumpcją zmieli to mają zupełnie inny smak!
UsuńZ oregano ciekawe spostrzeżenie, sprawdzę na swoim, nie zdziwiłabym się jednak, gdyby było tak jak piszesz :) Dzisiejszy świat stanął do góry nogami w pewnych aspektach..
Buziaki!
Kakao tylko z wiatrakiem na opakowaniu, bardzo ciemne i aromatyczne.
Usuńtak tak! też to lubię! nawet wedel moim zdaniem "podrasowany" jest.
Usuńu mnie jeszcze pączków nie ma. Będzie z nich nalewka i syrop. Dziś zbierałam kwiatki forsycji. W maju będzie jeszcze lilak, czarny bez, pokrzywa i liście mniszka. Kwiatów niestety mało w tym roku...Mam jeszcze sporo glistnika i przytulię. Glistnika sie trochę obawiam. Stosuje tylko na kurzajki...
OdpowiedzUsuńO, o kwiatkach forsycji nie pomyślałam, ale dzięki za informację, już doczytałam na Twoim blogu (że też dopiero teraz tam zajrzałam?? - ehh chroniczny brak czasu..)
UsuńGlistnika też jeszcze nie piłam, choć w zeszłym roku pewna zielarka mi zaleciła.. W tym roku na pewno zbiorę i na pewno pić będę, bo wyszły mi sprawy wątrobowe. Owa zielarka (Wiedźma) powiedziała fajną rzecz, że dokładnie takie rośliny potrzebuję, jakie rosną w moim otozeniu, a u nas mnóstwo glistnika.
Mówi się, że on toksyczny, ale myślę sobie, że to kwestia samoobserwacji, zaczynając od niewielkich ilości, trzeba czuwać, jak reaguje ciało. Z Twoich wpisów na blogu wnioskuję, że masz sposoby, by sprawdzić, jaką korzyść może przynieść Ci to ziółko :)))
Pozdrawiam :))
Agata, co robi się z kwiatków forsycji?
OdpowiedzUsuńHana, pewnie już zajrzałaś, ale jak nie, to wskocz na bloga Agaty, tam napisała o forsycji. No pacz, rośnie toto sobie, kwitnie, a człekowi do głowy nie przyjdzie, by zebrać i wykorzystać!
UsuńKózki rozbrajające są , koniś też. To wielka radość móc je obserwować na co dzień. Fajna sosnowa relacja:))) Dobrze, że się odezwałaś, też zaglądałam i sprawdzałam.
OdpowiedzUsuń:)) pozdrawiam Cię słonecznie i forsycjowo-czeremchowo (kwitną!)
Usuńbardzo sympatyczne i twórcze jest te Twoje "szurnięcie" więc nie przestawaj :)
OdpowiedzUsuńzapomniałam dodać, że muchy cuuuudne, obie! :) że o rozbrykanych czworonożnych nie wspomnę! :)
OdpowiedzUsuń:)) Dzięki, mam nadzieję, że nowa właścicielka będzie też zadowolona z muszki.
UsuńLubie Twój blog mamalinko,często zaglądam,choc nie zawsze zostawiam słowo. Piękne masz kózki a konik jak się patrzy. A może wiesz,jakie zioła złagodzą ból kręgosłupa i kolana? Pozdrawiamy pięknie kocia Frania i ja.
OdpowiedzUsuńwitaj Kociafranio :)) miło Cię usłyszeć (przeczytać) i poznać.
UsuńTrudno mi powiedzieć, jakie ziółka, pewnie najlepiej byłoby znaleźć przyczynę tego bólu.
Co mogę tak od siebie poradzić to picie na czczo wody z octem jabłkowym (najlepiej swoim domowej roboty, bo z kupnym to trzeba uważać na ten o smaku jabłkowym...) i smarowanie bolącego kolana tym octem. Długoterminowo powinno pomóc na ogólne odtrucie organizmu, ale jak powiedziałam wcześniej, dobrze byłoby dać się obejrzeć MĄDREMU lekarzowi. Jeśli jesteś z Podlasia, to znam panią dr z Białegostoku, którą mogę polecić. Sama będę wiozła do niej moje dziewczynki.
Uśmiałam się z relacji z sosny :))))
OdpowiedzUsuń