bejbi brejn mnie dopadł i przespałam jak miś prawie całe 40 tygodni.
nie zaglądałam, co u Was, nie pisałam, co u mnie.
dziwnie było tu czasem zaglądać, pomiędzy moje chabry i rumianki.
innymi ścieżkami teraz chodzę. niewiele tu rumianków, jeszcze nie napotkałam chabra...
czasem mi bardzo tęskno, za życiem, którego częścią było tworzenie malutkich rzeczy, szkoła domowa, zbieranie ziół, moje kopytno-rogato-szczekato-jajeczno-miałczate stado...
Małgoś, moja dawna sąsiadka z chaty w środku puszczy, robi takie piękne zdjęcia i wrzuca na fejsa.
https://www.facebook.com/GaleriaLesnaWygon/?fref=ts
czasem patrzę, patrzę, i nim się obejrzę, tęsknota w formie ciekłej skapuje z policzka.
ale życie idzie dalej, nie czeka, nie pozwala na zbyt długie wycieczki w przeszłość.
po dziesięciu latach na nowo zakochałam się we wzgórzach, w pobliżu których mieszkam.
w lodówce mam świeżo ukręcone pesto z czosnku niedźwiedziego.
a w moim mini ogródeczku posadziłam krzaczki czarnej porzeczki, i białej, i czerwonej, i agrestu, i winogrona.
może nie zrobiłam tu ani jednej drewnianej łyżeczki, nie namalowałam ani jednego obrazka, a ziołowe herbatki piję z Herbapolu.
a jednak stworzyłam malutki cud.
no, może nie tak całkiem malutki :) 5 kilo.
to piosenka napisana przez moją koleżankę (łoboziu, jestem częścią tak utalentowanej kobiecej społeczności :) ) i zaśpiewana przez nią, jej siostrę i brata. przepiękna.
pozdrawiam wszystkich i przepraszam za nieodpisywanie i niezaglądanie.