postaram się bez emocji, choć w sumie i tak wszystko jedno, bo nie widzicie, czy ryczę przed ekranem, czy nie.
dramatyczny wpis, wnioski i prośba.
przynajmniej dla mnie. w obliczu katastrof na świecie, ludzi, którzy giną, itp. to pewnie pikuś.
od zeszłego roku mają miejsce wydarzenia w moim życiu, które dość brutalnie wymuszają na mnie pewne zmiany. od lipca jestem sama z dziećmi. od września dzieci dość poważnie chorują, od tego czasu mój system immunologiczny też siadł, przechodzę właśnie kolejną grypę. o innych rzeczach nie piszę, bo nie będę się rozczulać.
dla Maciejki (koza) znalazłam dom, choć pewnie w końcu skończy w panierce, bo nie jest szczególnie mleczna, a przy okazji jest trochę wredna.
najtrudniej, ze względu na gabaryty i "nieużyteczność", znaleźć mi dom dla Brylanta.
miał mieć tu kolegę i pozostać do końca swoich dni, a wychodzi na to, że ja sama nie wiem, jak długo tu będę. a nawet jak będę, to nie mam ludzkiej siły ogarnąć tego wszystkiego.
Brylant ma cudne usposobienie, ale odkąd jestem sama i odkąd moje macierzyństwo skoncentrowało się głównie na pilnowaniu inhalacji, czasu podawania antybiotyków, a w najlepszym wypadku parzenia ziół itp, ten koń nie ma należytej opieki, ruchu, towarzystwa. dlatego z myślą o jego potrzebach i dobru - MUSZĘ ZNALEŹĆ DLA NIEGO DOBRE MIEJSCE. jako tzw kosiarka, lub koń-towarzysz. pewnie nie nada się na jazdę, ale na spokojne oprowadzanki z dziećmi owszem.
osobę, która mogłaby dać mu dom, proszę o kontakt.
skapitulowałam w walce z alergią mojego męża. nie umiem przeskoczyć jego niechęci do zmiany stanu rzeczy, zadbania o swoje zdrowie itd.
przyjeżdża do domu raz na kilka miesięcy, ale podczas kilku(nasto)dniowego pobytu alergia wraca z podwójną siłą.
koty przychodzą do mnie, tulą się i łaszą, jest mi miło, kiedy Niagarka kładzie mi się na sercu i mruczy.
mąż ostatnio zawiódł mnie jako człowiek, przysparza mi wielu zmartwień, ale to on jest ojcem moich dzieci, i wybór zdaje się oczywisty.
zatem jeśli ktoś z was byłby chętny przygarnąć dwie kochane kitki (wysterylizowane, kuweta, odrobaczane itp) - idealnie obie razem - także proszę o kontakt.
chyba że dałoby się znaleźć JAKIMŚ CUDEM dom tymczasowy, w którym na 2 tygodnie przez przyjazdem (teraz np przed św. wielkanocnymi) koty mogłyby zamieszkać i wrócić do domu zaraz po jego wyjeździe. chociaż może to tylko przedłuży moje cierpienie wewnętrzne?
dalej. są trzy psy. nie umiem wybrać, który jest mi bliższy sercu. w perspektywie przeprowadzki (możliwe, że za granicę) nie będę w stanie zatrzymać ich wszystkich.
Gucio to mały hultaj, myślę, że najłatwiej będzie mi znaleźć dom dla niego. wesoły, towarzysz dzieci i kotów, pieszczoch. w domu czy w ogrodzie. jest odrobaczany, szczepiony.
z suczkami się dogaduje lepiej niż z psami, ale to wszystko kwestia wychowania.
to wszystko, pisanie dalej jest ponad moje wewnętrzne siły.
kto może niech pomoże, nawet udostępniając wiadomość.
tu są zdjęcia klik
i zaglądajcie, bo niedługo mogą się pojawić okazje, prawdopodobnie będę wysprzedawać warsztat męża i swój własny. jupi.
kontakt do mnie
510 64 30 59
iskierkaaa@gmail.com
O Boże, to nie może być prawda. Zamieszczam u siebie.
OdpowiedzUsuńOch, nie wiem co powiedzieć. Tak mi przykro.
OdpowiedzUsuńZajrzałam do Hany i oto jestem. Obejrzałam zdjęcia poczytałam. Brylant jest pięknym koniem, jutro maż zadzwoni do znajomego byłego leśniczego on ma trzy klacze, czy zechce brać czwartego konia nie wiem. Zapytamy, jest piękny Twój Brylant.
OdpowiedzUsuńSmutne to co przeczytałam.
Mam pytanie czy na pewno chcesz być w tym pięknym miejscu? Często chorujecie grypa bóle gardła. To pytanie zadaję świadomie prowokacyjnie.
Alergia, jest tylko i wyłącznie dla tych którzy nie chcą się wyleczyć i potrzebują współczucia otoczenia. Wiem co mówię. Dokładnie wiem co mówię. To są całkiem wymierne korzyści z choroby a alergię można sobie wyhodować i na żonę i na dzieci też, znam takiego co tak uczynił. Bliska rodzina, dziś facet jest sam jak palec i próbuje się wkręcić w rodzinę. Lata całe pracował na to, całe lata, ponad 25 lat. Koleżanka z ciężkiej alergii na koty wyleczyła się sama, znajomy także stal się silnym mężczyzną ze zdechlaka. Ale trzeba chcieć, Powtarzam naprawdę można sobie alergię wyhodować nawet na rodzinę.
A tu jest link do takiego jednego co świadomym człowiekiem będąc, przy pomocy partnerki wyszedł z ciężkiej bardzo ciężkiej alergii, opisuje krok po kroku, ale to link dla tych co chcą.
http://brygidaibartek.pl/jak-wyleczylem-sie-z-alergii-historia-bartka/
Co do innych zwierząt mieszkając w mieście nic nie mogę zabrać, mamy psa i kota. Ale konia mieć będę mocno w pamięci i jutro poproszę męża by się dowiedział, powiedz tylko jeszcze jakąś cenę by wiedzieć w razie czego co mówić. Widziałam ze dzieci się go nie boją a czy pod siodło się nadaje?
Kochana dziewczyno pamiętasz co napisałaś sama:
Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić. I wtedy pojawia się ten jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to coś robi. (przypisywane A. Einsteinowi)
Oraz:
Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki. (André Malraux)
Poddać się i zrezygnować tak łatwo i prosto iść tam gdzie nogi nie chcą nieść, bo tak trzeba.
Chwyciło za gardło ...
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo współczuję.
Przychodzą mi do głowy Kresowa Zagroda i Moje Podlasie. Może mieliby jakiś pomysł na znalezienie domu dla zwierząt. Kresowa zna pewnie sporo ludzi z okolicy.
Pozdrawiam Cię!
a nad powyższym tekstem warto pomyśleć. Większość chorób powstaje "w głowie".
Myśmy z Olą już o Brylancie rozmawiały, niestety nie jestem w stanie zapewnić mu domu ponieważ moje klacze, które żyją w stadzie, potraktowałyby go niezbyt uprzejmie (delikatnie mówiąc).
Usuń"Znanie" ludzi w okolicy to niekoniecznie znanie ludzi, którzy byliby odpowiedni do opieki. Ja miałam bardzo duzy problem z oddaniem szczeniąt niedawno.
Ja jeszcze przez chwilę bo pomyślałam jakimi środkami wykańczaliście dom? Jeśli nie było alergii gdy się wprowadzaliście i były zwierzęta a teraz jest i pojawia się po powrocie do domu to może winne są chemiczne środki używane do wykańczania domu.
OdpowiedzUsuńI może dlatego i Ty i dzieci tak często chorujecie. Trzeba sprawdzić i pomyśleć co w tym kierunku można by zrobić. Bo dom sprzedać komuś też nie bardzo sumienie by pozwalało.
To może warto sprawdzić?
Udostępniam... tylko tak mogę pomóc.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo Ci współczuję. W obliczu ostatnich wydarzeń u mnie też się przez moment zastanawiałam... co by było gdybym musiała pozbyć się zwierzyńca... Domyślam się, że serce Ci pęka.
Strasznie smutne to. Pochyl się nad tym, co napisała 'elkiblog'... może jest tam jakieś rozwiązanie, może to coś pomoże?
Uściski ślę.
Wiesz co, mój Chłop miał alergie na wszystko, łącznie z sianem, kurzem i kotami (na konie jakimś cudem nie). Kotów ogólnie się brzydzi i nie dotknie, ale jak kociak miał niedawno rozwolnienie, i niańczony przeze mnie siedział w kuchni w klateczce, to wogóle nie protestował. Szczeniaki też w mrozy były w kojcu w kuchni. Jakimś cudem nie usłyszałam już o braku higieny (a Chłop pochodzi z domu, w którym mamusia używa 1001 środków chemicznych z wybielaczem na czele).
OdpowiedzUsuńI uwaga: PSYCHOSOMATYCZNE powody alergii to brak wiary w siebie, albo... "alergia" na jakąś osobę...
A, zamponiałam napisać, że Chłopu jakimś dziwnym trafem alergie się skończyły... jak przyjechał na Podlasie... ani od siana nie kicha, ani od kota w kuchni. Co jest najlepszym dowodem na to, że kazda fizyczna dolegliwość czy choroba ma podłoże w psychice...
UsuńKochana moja , jestem . Jesli tylko przyda Ci się moje ramię , mój czas- są dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńTulę
Współczuję Ci, bo sama często o tym myślę i byłam - nie wiadomo jak długo będzie spokojnie- w podobnej sytuacji. Udostępnię na fb.
OdpowiedzUsuńCo do alergii...podobnie jak Kamfora uważam, choć sama sie z tym męczę czasem. Psyche to główny problem.
Alergie na kota miałam. Przeszło... kiedy kot pojawił sie w domu.
Trzymaj się!
chciałam wszystkim podziękować za wspierające komentarze. nie będę może tworzyła na razie nowego wpisu, odpowiem tutaj na niektóre wątpliwości.
OdpowiedzUsuńprzeprowadzka byłaby jakąś taka ostatecznością dla mnie, zmieniają się okoliczności i zależnie od tego, co chcę ratować, taką wybieram ścieżkę. na dzień dzisiejszy zdecydowałam, że muszę zdjąć sobie z pleców rzeczy, których nie jestem w stanie już ogarnąć, mimo naprawdę najszczerszych chęci i serca włożonego w działanie.
jeśli chodzi o Brylanta.
nie chcę żadnych pieniędzy, ja też nic za niego nie płaciłam. przyjechał do nas i miał zostać, miał cieszyć oko i serce. wiem, że część z was pewnie mnie skrytykuje, czy oceni, że mogłam wcześniej to przewidzieć itd. ale niektórych rzeczy nie da się przewidzieć, albo nie chce się przewidywać w taki sposób.
z tego co powiedział weterynarz, podejrzenie pada na trzeszczki, a to wyklucza Brylanta z jazdy. ja go brałam na spacery do lasu i jak dziewczynki się zmęczyły, to wracały na jego grzbiecie, nigdy wtedy nie kulał. natomiast kiedy raz wsiadłam na niego ja, kulał, więc nigdy więcej tego nie zrobiłam.
chciałabym by to było jasne, że to nie jest zwierzę, które ja używałam przez ileś lat, a teraz jest wyeksploatowany i bezużyteczny i go oddaję. :( jest mi z tym ciężko, ale widzę, że okoliczności tak mi się poskładały, że nawet nie mam kiedy iść do zagrody poświęcić mu trochę czasu, zapewnić ruchu itp. i to mnie boli najbardziej. pewnie jego wyjazd do nowego miejsca, będzie smutny bardziej dla mnie, niż dla niego, bo on się super przystosowuje. przynajmniej tak było u nas.
to koń wykupiony od handlarza, nie ma umowy adopcyjnej, ale ja liczę na szlachetność osoby, która da mu dom, że nie połakomi się na 2 tysiące i nie sprzeda go znów w ręce handlarzy... :(
z góry dziękuję wszystkim, którzy to udostępniają.
odnośnie alergii...
OdpowiedzUsuńJA to wszystko wiem. ale JA to okazało się za mało :(
my też mamy kolegę, który był alergiczny na wszystko, na koty szczególnie. a dziś ma 4 konie, 2 wielkie psy azjaty i 3 koty.
ale jak ktoś wspomniał, alergię ma się też na ludzi i okoliczności. nic tu więcej dodawać nie muszę :(
podesłany link wzbudził moją nadzieję, kiedy pierwszy raz podesłała mi go Gosia z zamoimidrzwiami. ale tylko ja wykazałam zainteresowanie jego treścią :( główny zainteresowany już mniej.
jeśli się uda, to może trafi się ktoś, kto pomoże z domem tymczasowym dla kotów. tak bym chciała najbardziej. nawet za jakieś wynagrodzenie i z zestawem jedzenia na te 2 - 3 tygodnie.
(tak na marginesie to mnie tu w końcu i myszy zjedzą bez kotów)
Koń. W czwartek mąż będzie u leśniczego będzie pytać i rozmawiać jednak niczego nie obiecuję, boję prędzej że powie nie niż tak.Samej jest ciężko druga osoba jest niezbędna a jeszcze jedno, gdyby komuś ze wsi zapłacić, niewielkie pieniądze, jakiemuś nastolatkowi czy nastolatce by wyprowadził konia pogłaskał dał jeść co Ty na to? A poza tym widziałam w Szkocji konie na pastwiskach normalnie całą zimę a teraz zima ciepła jest, tylko one mają takie płaszcze na grzbietach może można by tanio taki płaszcz uszyć, są dziewczyny bardzo uzdolnione które by się zapewne podjęły. Co Ty na to? Szukam jakiś rozwiązań, oczywiście jeśli nie chcesz sprzedawać domu i wracać do miasta..
OdpowiedzUsuńu mnie dziś gorąca linia, jest szansa na naprawdę świetne miejsce i to tak blisko mojego rodzinnego miasta, że aż szok!!! więc aż się boję cieszyć... kto może niech trzyma kciuki...
OdpowiedzUsuńtylko sprostuję, że jakby problem nie leży nawet w miejscu.
domek nie jest nasz, wynajmuję go i będę w nim póki co mieszkać, chyba że wiedziona potrzebą sklejania rodziny (??) opuszczę na rzecz wyjazdu i dołączenia do męża. choć nie bardzo to widzę.
wolę mieszkać tutaj. w ogóle wieś jest bardziej moim żywiołem niż miasto. ale jestem sama i ostatnio zwaliło się na mnie tak dużo stresujących wydarzeń, nie wnikając w szczegóły, bo to już będzie za dużo prywaty, nawet jak na bloga... w każdym razie nie wyrobiłam. stąd ta desperacja.
To mocno trzymam kciuki! Ja też się boję cieszyć, ale niech sie dobrze ułoży!
Usuńja też mocno trzymam kciuki
Usuńniech się ułoży!!!
Mamalinko, czytając to co piszesz w notce i w komentarzach, trochę też to co między wierszami i w niedomówieniach, odnoszę wrażenie, że tak w głębi serca to próbujesz teraz rezygnowac z tego z czego nie chcesz i podskórnie czujesz, że z czegoś innego powinnaś zrezygnować
to zawsze trudna decyzja, ale rozważ to poważnie,
nie rezygnuj z siebie
bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)
Życzę Ci wszystkiego najlepszego, szczerze i prawdziwie i może to głupio i banalnie brzmi, ale nie wiem co więcej napisać, a chciałabym (choćby wirtualnie) dać/dodać (bo dużo tu osób życzliwych) Ci dobrej energii w tych trudnych dla Was chwilach :-))))))
OdpowiedzUsuńKoń. Pan dostał informacji z Twojego bloga i zdjęcia konia także nie wiemy czy się odezwie. Otrzymał je już w niedzielę albo w sobotę jakoś tak. Ciekawam bardzo czy się odezwie do Ciebie. Byłoby dobrze bo konie tam mają u niego dobre warunki, dba o nie.
OdpowiedzUsuń