Jest po 22 :) powinnam juz dawno spac, ale emocje nie pozwalaja.
Jakas godzine temu wykocila sie Maciejka. Kiedy zaszlam do niej, miedzy jej nogami lezalo takie male, uszate, mokre, chute i dlugie "cos", cos wygladajace jak przemoczony krolik :)) Maciejka wylizywala maluszka i odpowiadala mi na moje: Alez slicznosci! Gratuluje! Dzielna jestes! itp wazeliniarskie teksty ;) smiesznie mee-mee-meczac.
Nie wiem, jakiej jest plci, ani czy wyskoczylo jeszcze drugie "cos" :) Za chwile pojde sprawdzic.
Ale noc!
Ale za to maly koziolek Jagodzi jakis taki marny jest :( nie bardzo chce pic, mimo ze go podstawiam. Musialam go sama troszke podkarmic,z nadzieja ze nabierze wkrotce sil, odrobina mleka zdojonego od troskliwej mamuski. Tez jeszcze do nich zajde, zanim padne spac.
Powtorze. Alez noc!!
..................................
Moge zawalic Was dzis zdjeciami, moge, moge??? :))) tak sie ciesze, jako kozia ciocia :)))
Wczorajszy wykot Jagodki byl dla mnie niespodzianka, wbrew pozorom. Turlala sie juz z ledwoscia od kilku dni. Wiedzialam, ze "na dniach" sie wykoci, ale "na dniach" przeciagalo sie tak od zeszlego tygodnia.
Wczoraj po obiedzie wyszlam na podworko, by dac popoludniowe sianko i zdziwilo mnie od progu, ze przy siatce dzielacej nasza zagrode z zagroda sasiadow, stal jak skala Brylant, z Jagoda pomiedzy nogami.
Kiedy podeszlam blizej zrozumialam, co sie dzieje i bylam naprawde zaskoczona!
Okazalo sie, ze Jagodzia wykocila sie, rodzac dwa maluszki, ale Maciejka (ktora jest najstarsza koza, najwyzej w hierarchii, i ktora nie cierpi Jagodzi i zawsze ja bodzie i gania) sama w oczekiwaniu na swoje maluchy, postanowila wykrasc kozlaki Jagodce. Kiedy ja weszlam do zagrody, Brylant oslanial Jagodke z jednym kozlakiem, a Maciejka z drugim maluszkiem stala w szopie po drewnie i wsciekle meczala. Kiedy Brylant odszedl od Jagody, mnie zobaczywszy, Maciejka jak szalona rzucila sie na Jagode, by wykrasc jej drugiego malucha! Dobrze, ze nie zrobila jej krzywdy...
Szok!
Maciejka nie miala zadnych oznak poporodowych, byla czysciutka i wciaz z pelnym brzuchem, zatem to nie bylo jej dziecko. Ania z Kresowej Zagrody wyjasnila mi, ze tak sie czasem zdarza, gdy w kozie obudzi sie tak silny instynkt macierzynski, ze nawet przed jej wlasnym wykotem moze chciec przejac potomstwo innej kozy.
Teraz Jagodzia z maluchami bedzie stala kilka dni w oborce zwanej potocznie "koniozlarnia", az Maciejka urodzi swoje maluchy i sie nimi zajmie.
Bylam wczoraj i dzis kilka razy sprawdzac, czy jedza, czy sie dobrze maja, i jak na razie wszystko w najlepszym porzadku. Jagodka wylizuje jeszcze maluchy, akceptuje oba i oba dopuszcza do mleka.
Kiedy wchodzi sie do jej oborki, to jest to przedziwne uczucie, jakby wchodzilo sie do swiata rownoleglego. Wszystko jest takie ciche i spokojne...
I zdjecia (ciezko uchwycic maluszki w bezruchu, w polmroku zdjecia sa zawsze ruszone, bedzie lepsza jakosc, jak juz wyjda na sloneczko)
Jasniejsza jest kozka, Perelka, ciemniejszy to koziolek, Kubus. Po Jagodzi maja takie smieszne uszka.
Oba tak samo ciekawskie i przyjazne. Juz nie moge sie doczekac, jak beda hasac po podworku z kuzynkami i kuzynami :)) oj sie bedzie dzialo...
A tymczasem w moim swiecie...
Balbinka i Brylantynka zazywaja kapieli slonecznych...
Zmykam. Czas zajac sie moimi kozlatkami ;)